sobota, 28 września 2013

Od Red, cd. Veronica

 - W sumie, wiesz, też cię polubiłam... - odparłam po chwili.
 - To wracasz? Poczekamy na Arven. Elizabeth się nie przejmuj, mnie też na początku nie lubiła - mrugnęła do mnie.
 - A czy to się zmieniło?
 - W sumie... trochę. Teraz mnie nienawidzi trochę mniej - odparła i zachichotała, a ja razem z nią. Przyjemnie rozmawiało mi się z Verry.

Usiadłyśmy na kamieniach i obserwowałyśmy morze w milczeniu.
 - Co to za statek? - spytałam z zaciekawieniem, nie odrywając wzroku od dryfującego na morzu obiektu.
 - To Czarna Perła. Własność Arven - rzekła, a potem dodała - Zobacz, ona stoi tam, na brzegu. Chodźmy do niej. Na pewno cię przyjmie.
Wahałam się przez chwilę, lecz później posłusznie poszłam za przyjaciółką.
 - Zobacz... tam ktoś jest, na statku. To... jakiś chłopak! Nie mieliśmy w naszym stowarzyszeniu żadnych mężczyzn! - odwróciła się w moją stronę.
Kiedy podeszłyśmy już do Arven, Verry wskazała palcem na statek i podejrzliwym tonem spytała:
 - Kto to jest?
 - To Jow - rzekła ze spokojem.
 - Czyli go znasz?
 - Owszem. To nowy członek stowarzyszenia. A to kto? - spytała i zlustrowała mnie wzrokiem.
 - Jestem...
 - To Rowan Fox, inaczej Red. Przyjmiemy ją...? - weszła mi w słowo. Ostatnie zdanie miało być chyba oznajmujące, ale wyszło jak pytanie.
 - A... byłaś wcześniej piratem? Umiesz coś?
 - To znaczy... Nie byłam, ale...
 - Ale co? - niecierpliwiła się.
 - Potrafię władać ogniem...
 - No tak. Twoje włosy...
 - Co moje włosy?! - nagle wybuchnęłam. Jestem przeczulona na punkcie krytyki dotyczącej mojej bujnej czupryny.
 - Spokojnie. Chciałam tylko powiedzieć, że bardzo mi się podobają. Są takie... ogniste.
 - Przepraszam - wydukałam.
 - Statek zaraz przybije. Poznacie tego Jowa - zmieniła szybko temat. - Rozmawiałaś już z Elizabeth?
 - Tak, ale... nie wracajmy do tego.
Pokiwała głową ze zrozumieniem i uśmiechnęła się lekko.

(Jow? Arven? czy może Verry?)

od Jow' a - cd. Arven; do Arven

Przewróciłem oczyma. Jestem jedynym facetem na pokładzie i powinienem iść z nią choćby dlatego, żeby ją ewentualnie chronić. Lecz jakbym powiedział to Arven, to pewnie by się zdenerwowała, i przyjęłaby, iż uważam że mężczyźni są silniejsi od kobiet, co w praktyce zupełnie mija się z prawdą. Bardziej jednak ciekawiło mnie gdzie też ona się wybiera. Czy to poważna misja, czy może tylko ucieczka od nudy i obowiązków? Po rozpatrzeniu sprawy zdecydowałem jednak, że jak mam pilnować to pilnuję. Poza tym Arven może mieć rację. W końcu przecież to Czarna Perła, znajdzie się na nią wielu chętnych. Zawsze pozostawała też nadzieja, że następnym razem Arven może weźmie mnie ze sobą. Popchnąłem lekko drzwi kajuty, które wydały z siebie tylko skrzypnięcie i otworzyły się pod naciskiem mych dłoni. Przebiegłem przez długi korytarz i wyszedłem na pokład. Było jeszcze wcześnie. Słońce wynurzało się dopiero zza horyzontu, a mewy już rozpoczęły swą poranną ,,Balladę’’. Zimny powiew wiatru rozwiał moje włosy na wszystkie strony. Wyjąłem z torby lunetę i zacząłem szukać Arven, która jak się okazało, dobiła już do brzegu. Uśmiechnąłem się pod nosem i czując coraz mocniej zaciskające się na mym ramieniu pazury powrotem schowałem urządzenie. To Mortem siedziała na mym ramieniu bacznie mi się przypatrując i przekrzywiając zabawnie swoją główkę.
- No cóż, mała, najwidoczniej zostaliśmy sami - westchnąłem.

<Arven?Co w tym czasie działo się u ciebie?>

piątek, 27 września 2013

Od Veronicy- cd. Red; do Red.

-Ależ Red! - krzyknęłam biegnąc za nią. Brakowało mi już tchu, ale nie zamierzałam się poddać. Muszę chociaż spróbować ją złapać! - Ja cię naprawdę.. polubiłam! - wydusiłam.
Przystanęła. Powoli się odwróciła.
-Co powiedziałaś? - spytała powoli zdumiona.
-Że cię polubiłam! - wrzasnęłam, również stając.
-To jakiś żart.. - jęknęła z niedowierzaniem.
-O czym ty gadasz? - zdenerwowałam się. - Nigdy nie miałaś przyjaciół?
-Rzadko się to zdarza piratom. - wyjaśniła cicho, opuszczając głowę.
-Ale właśnie ci się przydarzyło! - sapnęłam. - I pogódź się z tym, nie robiąc scen.
Red przewróciła oczyma i umilkła na chwilę.
-No, dobrze, pogodzę się.. - mruknęła cicho nie spoglądając na mnie. -Będziemy przyjaciółkami, więc..?
-To zależy od Ciebie. - uśmiechnęłam się lekko. - Nawet  jeśli do nas nie dołączysz - co nigdy nie powinno się zdarzyć - będziemy czasami się spotykać i rozmawiać.
-Rety.. - Red przewróciła oczami. - Znamy się zaledwie półtorej godziny, a ty już mówisz o przyjaźni na całe życie..
-Fakt - roześmiałam się. - Jestem zbyt ufna.

<Red?>

Od Red

Ta stara, rozpadająca się chałupa przypominała mi moje stare mieszkanie. Właśnie... czy nic tam nie zostawiłam? Stara latarka, zardzewiały nóż, za duży płaszcz z kapturem i jakieś drobne... Nie, to raczej wszystko.

Po drodze opowiedziałam mojej nowej znajomej, Veronice, o mojej przeszłości. O Osobliwym domu pani Peregrine, o mojej ucieczce i rodzicach, których nie znałam..
Jak ja bym chciała mieć rodziców. takich prawdziwych, kochających... Gdybym ich miała, nigdy bym nawet nie pomyślała, że istnieje takie piekło jak ten sierociniec...

Doszłam do wniosku, że polubiłam Veronicę.
Tylko Elizabeth nie przypadła mi do gustu... Jakoś nie za dobrze wspominam naszą rozmowę.

 - Kto to? - spytała znudzonym tonem.
 - Jestem Rowan Fox. Ale mów na mnie Red - odparłam jednym tchem wyprzedzając Veronicę, która właśnie otworzyła usta.
 - A... po co tu przylazłaś? - nowa znajoma nie wykazała ani trochę zainteresowania.
 - Chciałabym się przyłączyć do was...
 - Do piratów? Ty masz pewnie z 15 lat, dziewczyno! - powiedziała drwiąco.
 - 16... - poprawiłam ją.
 - No i co z tego! Jesteś za młoda! Masz jakieś doświadczenie?!
 - Nie... - szepnęłam cichutko.
 - No właśnie! Więc...
 - Daj jej szansę. Ma magiczne moce - niespodziewanie w mojej obronie stanęła Veronica.
 - Jakie niby? - dalej ze mnie drwiła. Aż zagotowałam się w środku. Ile jeszcze będziemy ciągnąć tą męczącą rozmowę?!
Verry chyba zauważyła moją złość i odpowiedziała za mnie:
 - Potrafi nieźle władać ogniem. Może nam się przydać.
 - Ogień na statku to nie jest dobry pomysł. Spali się, utonie, a my razem z nim. Przecież jest z drewna!
 - Ale...
 - Nie przydasz nam się. Spadaj.
Tym zdaniem rozwścieczyła mnie na dobre. A ona niby się nadaje?! Też jest nastolatką! Chyba... Ale.. co to za różnica!
 - To gdzie mam iść? Muszę się teraz znowu wszędzie ukrywać, żeby mnie nie złapali i znowu nie wsadzili do tego piekła! Przez takich ludzi jak ty mam spaprane życie! Myślisz tylko o sobie!
Przewróciła oczami.
Cisnęłam w jej stronę kulą ognia. Jej czarne, lśniące włosy liznęły płomienie.
 - Ty ciemna maso - wycedziłam przez zęby - ty wredna, bezduszna...
Nie dokończyłam, bo Verry przycisnęła swoją dłoń do moich ust.
Elizabeth nawet nie pisnęła, tylko z udawanym spokojem pobiegła ile sił w nogach do najbliższego źródła wody. Jednak w jej oczach widziałam przerażenie.
 - Coś ty zrobiła! - warknęła w moją stronę - Wynoś się stąd!
Bez słowa pobiegłam w stronę plaży.

No to sobie nagrabiłam... Nie mam po co tam wracać.
Szkoda, ta Verry była ciekawą osóbką.
 - Red! - usłyszałam za sobą krzyk. Co jeszcze? Nie dość pokazałam? Teraz sytuacja wygląda jeszcze gorzej.
 - Red! - wrzask był głośniejszy - Zaczekaj! To Arven decyduje, kto jest z nami a kto nie... - dodała nieco ciszej - wracaj! Nie chcę, żeby cię złapali!
Że co niby?

piątek, 20 września 2013

od Arven - cd. Jow'a; do Jow'a

Przyjrzałam się młodzieńcowi z dystansem.
- Nie, dziękuję - odparłam i wycofałam się w głąb korytarza.
- Chwileczka! - Jow złapał mnie z refleksem kota za nadgarstek. - Zatem w jakim celu weszłaś do mojej kajuty?
Westchnęłam z dezaprobatą przewracając oczyma:
- Przyszłam w celach... czysto towarzyskich - rzekłam siląc się na dostojny ton.
- Ach, tak? - Jow uniósł brwi. - I chwilę potem opuściłaś mnie strojąc miny, które mogły znaczyć tylko; "Ależ zostaw mnie, bałwanie"?
Parsknęłam śmiechem, a po moich policzkach potoczyły się łzy rozbawienia:
- Nie ma co - prychnęłam w końcu. - Ślepy to ty nie jesteś.
- Ale błyskotliwy też nie? - chłopak ściągnął brwi z udawanym oburzeniem. W odpowiedzi dałam mu sójkę w bok, a on zatrząsł się od niehamowanego śmiechu.
- Bardzo zabawne - mruknęłam i na powrót przybrałam minę księżniczki. - Przepraszam pana bardzo, ale jestem trochę zajęta.
- A cóż to pani ma zamiar robić? - spytał Jow prostując się z godnością.
- Biorę szalupę i huzia na ląd - uśmiechnęłam się.
- A tam...?
- A tam nieco pogalopuję - odwróciłam się na pięcie chcąc odejść, ale niespodziewanie usłyszałam głos Jow'a:
- Płynę z Tobą.
Zesztywniałam nieprzywykła do tak stanowczych stwierdzeń.
- Zostajesz tutaj - wycedziłam. - i pilnujesz statku. Koniec kropka.
- Ależ, Arven! Nie bądź taka!
- Jow! Proszę, bądź cicho i zostań. Przyda Ci się... jeszcze trochę snu.
Chłopak aż się zjeżył w reakcji na moje słowa.
- Nie jestem dzieckiem, Arven - warknął rozgoryczony. - Czemu to nie mogę Ci towarzyszyć? Czemu...?
- To ja tu jestem kapitanem - przerwałam mu. - Nie Ty.
Odwróciłam się i wybiegłam na pokład.

Jow?

wtorek, 17 września 2013

od Jow'a - do Arven

Minęło parę ładnych dni odkąd dziewczyny przyjęły mnie na pokład. Zawsze marzyłem o takim życiu.

~*~

Obudziłem się nad ranem w mojej własnej kajucie. Przed moimi oczyma malował się chwilowo rozmazany obraz, i wyglądając zza białej kołdry widziałem jak przez małe okrągłe okienko prześwitują promienie słoneczne. Z korytarza dobiegały stłumione szepty. Niechętnie wstałem z loża i przeciągnąłem się. Rozejrzałem się po pokoju. Zza okna dobiegał szum morza i okrzyki mew. Nagle po pokoju rozległo się pukanie. Podniosłem się i podeszłem do drewnianych drzwi. Gdy już miałem je pociągnąć do siebie, ktoś mnie uprzedził, i tym samym uderzył w nos. Błyskawicznie się za niego złapałem i odskoczyłem w bok, tym samym wpadając na szafkę pełną ksiąg i różnych drobiazgów. Czując w nosie szczypiący ból zamknąłem oczy. Nagle usłyszałem zaniepokojony głos
-Nic ci nie jest?
Powoli otworzyłem oczy i ukrywając bolącą część ciała, i zobaczyłem wychylającą się zza drzwi Arven. Widząc jej zaniepokojenie odkryłem twarz i powoli wstałem z ziemi.
-Nie, dzięki- uśmiechnąłem się.
-Dosyć… porządnie dostałeś -zmrużyła oczy
-Naprawdę, nic się nie stało. Chciałaś może czegoś?

<Arven?>

niedziela, 15 września 2013

Od Veronicy - cd. Red; do Red.

No, dobra.. - mruknęłam nieufnie podążając w stronę jakiegoś kamiennego wyłomu. - Jak się nazywasz?
-Rowan Fox. - odparła z wahaniem. - Mów na mnie Red. A Ty?
-Veronica Schladerr. Mamy taki Zakon.. - Rowan uniosła jedną brew.
-Jaki? - spytała szybko z błyskiem w oku. Od razu mi się spodobała.
-Zakon Srebrnego.. - spojrzałam na nią z wahaniem. Czy aby na pewno mogę jej zaufać? W końcu już się przedstawiłam.. -..Lądu. - dokończyłam szybko.
-Świetna nazwa. - stwierdziła Rowan. - Jesteś założycielką?
-Nie, skądże - cicho się roześmiałam. -Ja dołączyłam niedawno. Założycielką jest.. Nie wiem czy zechce się przedstawić..
-No, gadaj!- zniecierpliwiła się.- I tak powiedziałaś jak się nazywasz i jak nazywa się Zakon. I tak się dowiem..
-Ok. - poddałam się. - Założycielką jest Arven O'hara.
-Mhm.. Ile osób liczy ten wasz Zakon?
-Jeśli się nie mylę to trzy. Razem ze mną.
-Przedstawisz mnie założycielce?
-Jeśli będzie już w domu. Parę godzin temu wyszła i ślad po niej zaginął.
-Nie martwicie się? Nie zginęła? - zaniepokoiła się Red.
-Zna to miasto lepiej od założyciela - roześmiałam się.
-Pewnie mieszka tu całe życie.. - westchnęła dziewczyna.
-Z przerwami. - odparłam. - Jak każda piratka jeździ na rejsy! -wyjaśniłam, napotykając pytające spojrzenie.
-Aaa..
-Usiądziemy? - spytałam wskazując dwa wygodne kamienie na bezludziu.
-Chętnie. - uśmiechnęła się dziewczyna i usiadła.
-Jaka była twoja historia? - spytałam po chwili milczenia, gdy uświadomiłam sobie, że nie znam jej jeszcze dostatecznie.

<Red? Dokończ, proszę> 

Od Red

Kolejny, nudny dzień.
Jeszcze nikt mnie nie znalazł.
Ale to nie może się niedługo zmienić...

Dzisiaj postanowiłam wyjść z tej starej rudery, chociażby na chwilę. Potrzebuję czegoś do jedzenia. Narzuciłam na ramiona szary, podarty płaszcz i nałożyłam kaptur, starannie zakrywając ognisty kolor moich włosów. Pewnie wciąż mnie szukają, muszę jak najbardziej wtopić się w tłum.
Drzwi zaskrzypiały głośno, na szczęście nie było nikogo w pobliżu. Udałam się w stronę miasteczka.

Idąc drogą usłyszałam znajomy brzęk w kieszeni płaszcza. Zaskoczona sięgnęłam tam ręką. To nie może być duża kwota, ale zawsze coś.

Szłam wzdłuż kamienistego wybrzeża dobrych kilka minut. Pod koniec drogi, na jednej ze skał zauważyłam jakąś postać...
O nie... Tutaj nie przejdę niezauważona.
Ale nieznajoma nie wydawała się zainteresowana moją osobą. Dopiero teraz ujrzałam orła siedzącego jej na ramieniu. Ptak nagle zerwał się i zaczął krążyć nad plażą.
Przyśpieszyłam kroku, a on podążył za mną i zniżył lot.
Odwróciłam głowę, żeby na niego spojrzeć i... potknęłam się o kamień.
 - Czego ode mnie chcesz?! - wychrypiałam leżąc na ziemi.
 - Ja cię gdzieś widziałem...
 - Niemożliwe. Zostaw mnie!
Ujrzałam nastolatkę biegnącą w moją stronę.
 - Large! - krzyczała. Ptak odwrócił głowę.
Wciąż leżałam na ziemi, zaskoczona całą sytuacją.
 - Co ty robisz tej dziewczynie?
Szybko wstałam i pobiegłam w stronę miasteczka jak najszybciej potrafię. Czułam na sobie zdumiony wzrok nieznajomej.
Kaptur zsunął mi się z głowy i świat zobaczył moje ogniste włosy.
Strzeliłam w stronę goniącego mnie ptaka kulą ognia, ale zrobił unik.
 - Zaczekaj! - wrzasnęła nastolatka. Teraz też ona zaczęła za mną biec.
Zatrzymałam się, jakby nagle do mnie dotarło, co zrobiłam pod wpływem złości.
 - Nie widziałaś tego! - powiedziałam ostrym głosem i przyłożyłam zardzewiały nóż do szyi właścicielki ptaka - Nic nie widziałaś! - powtórzyłam głośniej.
 - Spokojnie. Piraci nie skarżą. - odparła spokojnie i odsunęła mój nóż.
Spojrzałam na nią zdumiona.
 - Chcesz się przyłączyć?
 - Nie jestem piratem i nie znam się na tym...
 - Masz nadprzyrodzone zdolności.
 - Tak jakby...
 - To chcesz czy nie? - spytała zniecierpliwiona.
 - Chcę.
 - To chodź.

Może jak zostanę piratem, to nikt mnie nie znajdzie?

Nowy pirat!





Imię i Nazwisko pirata; Jow Asimorrow
Imię użytkownika (członka) bądź ksywka: -
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 20 lat
Cechy charakteru i ogólne: Sprawny fizycznie, tajemniczy, bystry, inteligentny, chytry, manipuluje głosem, czasem wredny, charyzmatyczny, pracowity, honorowy, odważny, śmiały, groźny, porusza się niemal bezszelestnie, mądry, umie wysłuchać innych, zdyscyplinowany, wiecznie czujny, uwielbia sztuki walki.
Stanowisko i pozycja w hierarchii: Przywódca ataków.
Żywioł: Ziemia, ogień.
Moce: Magia ziemi i ognia, uzdrawianie, czytanie w myślach i telekineza, telepatia.
Specjalizacja/e: Moce ziemi i ognia, leczenie.
Partner: Brak
Rodzina: Odkąd pamiętam byłem sierotą, a wychowywał mnie wujek Lee.
Co lubi: Walkę, broń palną (doskonale sobie z nią radzi), sztuki walki, magię ziemi, przygody, zwierzęta, naturę.
Czego nie lubi: Dłygo by tu wymieniać...
Historia: Zostałem wychowany w Port-Saidzie, w Afryce.Nie pamiętam czy kiedykolwiek miałem rodziców, ponieważ przez całe życie byłem wychowywany przez japońskiego handlarza.To on nauczył mnie wszystkiego co umiem. Sztuki walki od boksu do karate, strzelanie z karabinu, a nawet magii ognia. Gdy miałem już 20 lat, wuja Lee zamordowano. Ciężko to przeżywałem, a że nie pozostawił mi nic z czego mógłbym żyć zacząłem kraść. Pewnego dnia zarąbałem pewnej angielce pierścień z brylantem. Okazało się potem, że była to jakaś ważna osoba, ponieważ zaczęło mnie ścigać aż pięciu żołnierzy. Uciekłem nad port, gdzie akurat przepływał statek.Chwyciłem więc jedną ze zwisających lin i odpłynąłem razem z nim. Tak właśnie się tu znalazłem...
Przyjaciele: Arven, no i jeszcze szuka.
Wrogowie: Wielu.

Towarzysz:
Wygląd:

Imię: Mortem
Płeć: Samica
Rodzaj: Towarzyszka ziemi.
Gatunek: Sowa płomykówka
Historia: Opiekun Jow'a handlował zwierzętami, i podarował mu jedną, umierającą już sowę. Jednak ona szybko wyzdrowiała z pomocą chłopaka. A że minęła się tak ze śmiercią nazwano ją Mortem, co po łacinie znaczy śmierć
Konto na Howrse, lub OTOPJunior: Tygrysica

wtorek, 3 września 2013

Nowy pirat!


Imię pirata: Rowan Fox (nazywana Rowan lub Red ze względu na swój kolor włosów. w ostrym słońcu wydaje się, że płoną).
Imię użytkownika bądź ksywka: mkptasiara
Płeć: kobieta
Wiek: 16 lat
Cechy charakteru i ogólne: zwinna i sprytna, szybko się uczy nowych rzeczy, czasami nieufna, ale często też przyjacielska; wysportowana, silna, pomocna i samodzielna, lecz kiedy trzeba też delikatna
Stanowisko i pozycja w hierarchii: nie mam pojęcia, może być szpieg
Żywioł: ogień
Moce: potrafi rzucać kulami ognia i trzymać je w ręce, żeby oświetlały ciemne miejsca
Partner: brak
Historia: Kiedy trafiłam do domu dziecka miałam 4 lata. Sierociniec ten został założony w pewnej nadmorskiej miejscowości w budynku, w którym niegdyś mieścił się szpital dla dzieci. Ludzie, którzy wiedzą, jakie panują tam warunki nazywają go Osobliwym domem pani Peregrine. Pani Peregrine to dyrektor tej placówki, stara kobiecina żyjąca niebywale długo. Krążą o niej różne legendy, na przykład, że jest duchem jednego z małych pacjentów szpitala albo czarownicą.
Pierwszy raz uciekłam stamtąd, kiedy miałam 10 lat. A raczej próbowałam uciec, bo już po jednym dniu mnie odnaleziono. Następnym razem chciałam opuścić to miejsce w wieku 11 lat, też z niepowodzeniem. Na dodatek zamknięto mnie do izolatki, z której nie mogłam się wydostać. Gdy liczyłam lat 14 nareszcie mnie wypuścili. Przez 2 lata postanowiłam zachowywać się przyzwoicie, żeby uśpić ich czujność. Uciekłam ponownie dwa dni temu i jeszcze mnie nie znaleźli. Teraz znajduję się w znacznej odległości od tego miasta, śpię w opuszczonym budynku na obrzeżach jednej z nadmorskich miejscowości. Wkrótce decyduję się zostać piratem. Może tak zapomnę o przeszłości. I może mnie nie znajdą.
Nigdy nie wiedziałam, co stało się z moimi rodzicami i kim byli lub są. Próbowałam się czegoś dowiedzieć od wychowawców w sierocińcu, ale oni nie udzielali mi żadnych informacji. Trzymam się wersji, że nie żyją. Lepiej mieć świadomość, że byłaś im potrzebna, kochali cię, niż że cię nienawidzili.
Nie wiem, skąd u mnie moc władania ogniem. Myślę, że moja matka i ojciec mieli z tym coś wspólnego. Tylko co? To chyba już na zawsze pozostanie tajemnicą...
Rodzina: Nie wiadomo co się z nią stało, ani kim jest.
Co lubi: zachód słońca; wszystkie rośliny i zwierzęta, z którymi stara się żyć w harmonii; spać pod gołym niebem; truskawki, jagody i inne leśne owoce; książki.
Czego nie lubi: Sierocińca i pani Peregrine, szpitali, zimnej wody (ale jak jest konieczność wskoczenia do niej, to nie robi problemów).
Przyjaciele: 
Wrogowie: Wszyscy, którzy chcą ją umieścić z powrotem w domu dziecka.

Towarzysz:
Wygląd: 
Imię: Fitzie
Płeć: Samica
Rodzaj: Towarzysz ognia
Gatunek: Feniks
Historia: Wyczarowałam go niedawno przez przypadek w opuszczonym domu, w którym śpię. Roznieciłam ogień w starym kominku, a kiedy on zgasł, została garstka popiołu. Z tego popiołu odrodziła się Fitzie. Nauczyłam się ją przywoływać, kiedy tego potrzebuję.
Jest mi wierna i oddana, lubi siadać na moim ramieniu i czesać dziobkiem moje ogniste, rude włosy. 

Konto na OTOP Junior: kormoran_13