piątek, 27 września 2013

Od Red

Ta stara, rozpadająca się chałupa przypominała mi moje stare mieszkanie. Właśnie... czy nic tam nie zostawiłam? Stara latarka, zardzewiały nóż, za duży płaszcz z kapturem i jakieś drobne... Nie, to raczej wszystko.

Po drodze opowiedziałam mojej nowej znajomej, Veronice, o mojej przeszłości. O Osobliwym domu pani Peregrine, o mojej ucieczce i rodzicach, których nie znałam..
Jak ja bym chciała mieć rodziców. takich prawdziwych, kochających... Gdybym ich miała, nigdy bym nawet nie pomyślała, że istnieje takie piekło jak ten sierociniec...

Doszłam do wniosku, że polubiłam Veronicę.
Tylko Elizabeth nie przypadła mi do gustu... Jakoś nie za dobrze wspominam naszą rozmowę.

 - Kto to? - spytała znudzonym tonem.
 - Jestem Rowan Fox. Ale mów na mnie Red - odparłam jednym tchem wyprzedzając Veronicę, która właśnie otworzyła usta.
 - A... po co tu przylazłaś? - nowa znajoma nie wykazała ani trochę zainteresowania.
 - Chciałabym się przyłączyć do was...
 - Do piratów? Ty masz pewnie z 15 lat, dziewczyno! - powiedziała drwiąco.
 - 16... - poprawiłam ją.
 - No i co z tego! Jesteś za młoda! Masz jakieś doświadczenie?!
 - Nie... - szepnęłam cichutko.
 - No właśnie! Więc...
 - Daj jej szansę. Ma magiczne moce - niespodziewanie w mojej obronie stanęła Veronica.
 - Jakie niby? - dalej ze mnie drwiła. Aż zagotowałam się w środku. Ile jeszcze będziemy ciągnąć tą męczącą rozmowę?!
Verry chyba zauważyła moją złość i odpowiedziała za mnie:
 - Potrafi nieźle władać ogniem. Może nam się przydać.
 - Ogień na statku to nie jest dobry pomysł. Spali się, utonie, a my razem z nim. Przecież jest z drewna!
 - Ale...
 - Nie przydasz nam się. Spadaj.
Tym zdaniem rozwścieczyła mnie na dobre. A ona niby się nadaje?! Też jest nastolatką! Chyba... Ale.. co to za różnica!
 - To gdzie mam iść? Muszę się teraz znowu wszędzie ukrywać, żeby mnie nie złapali i znowu nie wsadzili do tego piekła! Przez takich ludzi jak ty mam spaprane życie! Myślisz tylko o sobie!
Przewróciła oczami.
Cisnęłam w jej stronę kulą ognia. Jej czarne, lśniące włosy liznęły płomienie.
 - Ty ciemna maso - wycedziłam przez zęby - ty wredna, bezduszna...
Nie dokończyłam, bo Verry przycisnęła swoją dłoń do moich ust.
Elizabeth nawet nie pisnęła, tylko z udawanym spokojem pobiegła ile sił w nogach do najbliższego źródła wody. Jednak w jej oczach widziałam przerażenie.
 - Coś ty zrobiła! - warknęła w moją stronę - Wynoś się stąd!
Bez słowa pobiegłam w stronę plaży.

No to sobie nagrabiłam... Nie mam po co tam wracać.
Szkoda, ta Verry była ciekawą osóbką.
 - Red! - usłyszałam za sobą krzyk. Co jeszcze? Nie dość pokazałam? Teraz sytuacja wygląda jeszcze gorzej.
 - Red! - wrzask był głośniejszy - Zaczekaj! To Arven decyduje, kto jest z nami a kto nie... - dodała nieco ciszej - wracaj! Nie chcę, żeby cię złapali!
Że co niby?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz