poniedziałek, 24 marca 2014

Od Veronicy - cd. Red.

Przysłuchiwałam się ich rozmowie przez dłuższy czas. Wiedziałam już, że Red przewrażliwiona jest na punkcie swych włosów, mimo wszystko jednak bardzo ją polubiłam. Miała w sobie coś co przyciągało ludzi, choć sama nie potrafiłam tego nazwać. Zamyśliłam się głęboko..
-Idziesz z nami? - krzyknęła Arven.
-Co.. co? - mruknęłam niemrawo, nie mając pojęcia o czym rozmawiają.
-Pytam, czy idziesz z nami. - powtórzyła zniecierpliwiona Arven.
-Ale gdzie..?
-Poznać Jow'a. - odpowiedziała Red nim Arven zdążyła otworzyć usta.
-Eee, nie, zaczekam tutaj.
Gdy one już poszły poznać nowego pirata, ja wstałam i ruszyłam kamienistym brzegiem morza. Po chwili znalazłam się na polanie. Przypomniałam sobie owy dzień, kiedy spotkałam Arven. Dzień, kiedy Elizabeth zrzuciła mnie z dachu. Dzień kiedy poznałam Red.. wszystko było dla mnie teraz odległą bajką. Przypomniałam sobie o "magicznym miejscu" jakie opuściłam, bo było mi dobrze w domostwie. Ruszyłam wtedy w tamtą stronę gdzie kryłam moje miejsce. Usiadłam na drzewie, ale nie znalazłam tak dużo spokoju jak zawsze, gdyż przez krzaki przedarła się Rowan.
-Jak mnie znalazłaś? - spytałam, czując, że już nigdy nie będę taka samotna jak kiedyś.
-Eee, jestem tu przypadkowo. - odparła zmieszana dziewczyna. - Mam wyjść?
-Tak!- wrzasnęłam niczym opętana.
Red spojrzała na mnie z oniemieniem i zacisnęła zęby.
-Prze..praszam. - wydusiłam, zdając sobie sprawę, co się właśnie stało. - Po prostu nie lubię, kiedy ktoś wchodzi na moje terytorium.
-Rozumiem. - kiwnęła głową Red. - W końcu jesteś piratem.
Przełknęłam ślinę i spojrzałam ze zdumieniem na Red.



piątek, 4 października 2013

od Jinny

Cwałowałam przez las na Samy. Siedząc pewnie w siodle nie zważałam na wybryki klaczy. W pewnym momencie usłyszałam trzask gałęzi i zobaczyłam jakąś postać idącą w naszym kierunku. Samy spłoszyła się i stanęła dęba. Usiadłam mocniej w siodle i spięłam ją piętami. Klacz skoczyła do przodu i wierzgnęła po czym znów stanęła dęba. Chwyciłam wodze w jedną rękę za sprzączkę i dałam się jej wyszaleć. Po kilku minutach Samy uspokoiła się. Podjechałam do dziewczyny której wcześniej przestraszyła się Samy.
- Ale ten konik nerwowy - uśmiechnęła się dziewczyna.
- Jest płochliwa i ma charakterek ale poza tym to świetny wierzchowiec - powiedziałam - Kim jesteś ?
- Mam na imię Arven - powiedziała.
- A ja Jennifer. Ale mów mi Jinny - uśmiechnęłam się promiennie.
( Arven ? )

Powitajmy nowego pirata!

Imię i Nazwisko: Jennifer
Imię użytkownika (członka) bądź ksywka: Ludi
Płeć: Kobieta
Wiek: 18 lat
Cechy charakteru i ogólne:
Jennifer jest bardzo wesołą dziewczyną. Ma ADHD i jest trochę zakręcona. Bywa także smutna, ale zdarza jej się to tak rzadko, że można tego niemal nie zauważyć. Jest energiczna i bardzo motywująca do działania. Kocha wyzwania i przygody i widać, że jest do tego stworzona. Lubi każdego i z każdym chętnie się zaprzyjaźni. Nie jest romantyczna i nie bardzo wyobraża sobie siebie w roli matki. Oczywiście lubi dzieci, ale nie pali jej się do zakładania rodziny. Zresztą z takim charakterkiem trudno o partnera. Jinny nie jest punktualna i kiedy jest umówiona zawsze pędzi w ostatniej chwili. Gdy ktoś ją o coś poprosi zawsze stara się to zrobić i sumiennie wykonuje polecone jej zadanie. Zdarza jej się czasami zapomnieć o czymś lecz to drobne zapominalstwo nie może się równać z jej zdolnością do zapominania o konfliktach.
Stanowisko i pozycja w hierarchii: (mogę być kimś ździebko ważniejszym?)
Żywioł: Wiatru
Moce: Włada wiatrem, ale poza tym Jinny nie jest zbyt magiczna. Zawsze w głębi serca chciała by mieć jakieś jeszcze moce ale nie ma.
Specjalizacje: Jazda konna, rozśmieszanie innych, panowanie nad wiatrem.
Partner: Serio ? Kto by ją niby chciał ?
Rodzina: Rodzina Jinny nigdy nie akceptowała dziewczyny więc w wieku 6 lat Jennifer uciekła do swojej ciotki hodującej konie małopolskie. Dziewczyna zaczęła ciotkę nazywać mamą, a o poprzedniej rodzinie wciąż stara się nie myśleć.
Co lubi: Jeździć konno !, grać na skrzypcach i flecie prostym, śpiewać, imprezować, robić zdjęcia, czytać, rysować, pracować w stajni, chodzić na spacery, jeździć w teren, wykonywać sztuczki ze swoim koniem, zajmować się zwierzętami, wcześnie wstawać, robić komuś niespodzianki, przygody, misje, wyzwania, słuchać muzyki.
Czego nie lubi: Nudy, smutku, zimna, życia w miesicie, monotonii
Historia: Jinny urodziła się w mieście co zupełnie jej się nie podobało. Jej rodzina (matka - Greta, ojciec - Ron, starsza siostra - Lily i dwaj młodsi bracia bliźniacy Remus i David) nigdy jej nie akceptowała i Jennifer czuła się zagubiona. Na nic jej nie pozwalano i faworyzowano resztę dzieci odtrącając ją. Dziewczyna nie miała przyjaciół i przez 6 długich lat gniła w mieście. Dzień przez 6 urodzinami uciekła z domu i przeniosła się do swojej ciotki hodującej "małopolaki". Ta przygarnęła dziewczynkę, która w mig opanowała sztukę jeździectwa i tam na wsi zaczęła nowe życie. Dostała własnego konia i zaczęła brać udział w zawodach. Jej ciotka którą nazywała matką po upadku z konia umarła, a Jennifer znalazła się tu.
Przyjaciele: Chyba wszyscy
Wrogowie: Brak

sobota, 28 września 2013

Od Red, cd. Veronica

 - W sumie, wiesz, też cię polubiłam... - odparłam po chwili.
 - To wracasz? Poczekamy na Arven. Elizabeth się nie przejmuj, mnie też na początku nie lubiła - mrugnęła do mnie.
 - A czy to się zmieniło?
 - W sumie... trochę. Teraz mnie nienawidzi trochę mniej - odparła i zachichotała, a ja razem z nią. Przyjemnie rozmawiało mi się z Verry.

Usiadłyśmy na kamieniach i obserwowałyśmy morze w milczeniu.
 - Co to za statek? - spytałam z zaciekawieniem, nie odrywając wzroku od dryfującego na morzu obiektu.
 - To Czarna Perła. Własność Arven - rzekła, a potem dodała - Zobacz, ona stoi tam, na brzegu. Chodźmy do niej. Na pewno cię przyjmie.
Wahałam się przez chwilę, lecz później posłusznie poszłam za przyjaciółką.
 - Zobacz... tam ktoś jest, na statku. To... jakiś chłopak! Nie mieliśmy w naszym stowarzyszeniu żadnych mężczyzn! - odwróciła się w moją stronę.
Kiedy podeszłyśmy już do Arven, Verry wskazała palcem na statek i podejrzliwym tonem spytała:
 - Kto to jest?
 - To Jow - rzekła ze spokojem.
 - Czyli go znasz?
 - Owszem. To nowy członek stowarzyszenia. A to kto? - spytała i zlustrowała mnie wzrokiem.
 - Jestem...
 - To Rowan Fox, inaczej Red. Przyjmiemy ją...? - weszła mi w słowo. Ostatnie zdanie miało być chyba oznajmujące, ale wyszło jak pytanie.
 - A... byłaś wcześniej piratem? Umiesz coś?
 - To znaczy... Nie byłam, ale...
 - Ale co? - niecierpliwiła się.
 - Potrafię władać ogniem...
 - No tak. Twoje włosy...
 - Co moje włosy?! - nagle wybuchnęłam. Jestem przeczulona na punkcie krytyki dotyczącej mojej bujnej czupryny.
 - Spokojnie. Chciałam tylko powiedzieć, że bardzo mi się podobają. Są takie... ogniste.
 - Przepraszam - wydukałam.
 - Statek zaraz przybije. Poznacie tego Jowa - zmieniła szybko temat. - Rozmawiałaś już z Elizabeth?
 - Tak, ale... nie wracajmy do tego.
Pokiwała głową ze zrozumieniem i uśmiechnęła się lekko.

(Jow? Arven? czy może Verry?)

od Jow' a - cd. Arven; do Arven

Przewróciłem oczyma. Jestem jedynym facetem na pokładzie i powinienem iść z nią choćby dlatego, żeby ją ewentualnie chronić. Lecz jakbym powiedział to Arven, to pewnie by się zdenerwowała, i przyjęłaby, iż uważam że mężczyźni są silniejsi od kobiet, co w praktyce zupełnie mija się z prawdą. Bardziej jednak ciekawiło mnie gdzie też ona się wybiera. Czy to poważna misja, czy może tylko ucieczka od nudy i obowiązków? Po rozpatrzeniu sprawy zdecydowałem jednak, że jak mam pilnować to pilnuję. Poza tym Arven może mieć rację. W końcu przecież to Czarna Perła, znajdzie się na nią wielu chętnych. Zawsze pozostawała też nadzieja, że następnym razem Arven może weźmie mnie ze sobą. Popchnąłem lekko drzwi kajuty, które wydały z siebie tylko skrzypnięcie i otworzyły się pod naciskiem mych dłoni. Przebiegłem przez długi korytarz i wyszedłem na pokład. Było jeszcze wcześnie. Słońce wynurzało się dopiero zza horyzontu, a mewy już rozpoczęły swą poranną ,,Balladę’’. Zimny powiew wiatru rozwiał moje włosy na wszystkie strony. Wyjąłem z torby lunetę i zacząłem szukać Arven, która jak się okazało, dobiła już do brzegu. Uśmiechnąłem się pod nosem i czując coraz mocniej zaciskające się na mym ramieniu pazury powrotem schowałem urządzenie. To Mortem siedziała na mym ramieniu bacznie mi się przypatrując i przekrzywiając zabawnie swoją główkę.
- No cóż, mała, najwidoczniej zostaliśmy sami - westchnąłem.

<Arven?Co w tym czasie działo się u ciebie?>

piątek, 27 września 2013

Od Veronicy- cd. Red; do Red.

-Ależ Red! - krzyknęłam biegnąc za nią. Brakowało mi już tchu, ale nie zamierzałam się poddać. Muszę chociaż spróbować ją złapać! - Ja cię naprawdę.. polubiłam! - wydusiłam.
Przystanęła. Powoli się odwróciła.
-Co powiedziałaś? - spytała powoli zdumiona.
-Że cię polubiłam! - wrzasnęłam, również stając.
-To jakiś żart.. - jęknęła z niedowierzaniem.
-O czym ty gadasz? - zdenerwowałam się. - Nigdy nie miałaś przyjaciół?
-Rzadko się to zdarza piratom. - wyjaśniła cicho, opuszczając głowę.
-Ale właśnie ci się przydarzyło! - sapnęłam. - I pogódź się z tym, nie robiąc scen.
Red przewróciła oczyma i umilkła na chwilę.
-No, dobrze, pogodzę się.. - mruknęła cicho nie spoglądając na mnie. -Będziemy przyjaciółkami, więc..?
-To zależy od Ciebie. - uśmiechnęłam się lekko. - Nawet  jeśli do nas nie dołączysz - co nigdy nie powinno się zdarzyć - będziemy czasami się spotykać i rozmawiać.
-Rety.. - Red przewróciła oczami. - Znamy się zaledwie półtorej godziny, a ty już mówisz o przyjaźni na całe życie..
-Fakt - roześmiałam się. - Jestem zbyt ufna.

<Red?>

Od Red

Ta stara, rozpadająca się chałupa przypominała mi moje stare mieszkanie. Właśnie... czy nic tam nie zostawiłam? Stara latarka, zardzewiały nóż, za duży płaszcz z kapturem i jakieś drobne... Nie, to raczej wszystko.

Po drodze opowiedziałam mojej nowej znajomej, Veronice, o mojej przeszłości. O Osobliwym domu pani Peregrine, o mojej ucieczce i rodzicach, których nie znałam..
Jak ja bym chciała mieć rodziców. takich prawdziwych, kochających... Gdybym ich miała, nigdy bym nawet nie pomyślała, że istnieje takie piekło jak ten sierociniec...

Doszłam do wniosku, że polubiłam Veronicę.
Tylko Elizabeth nie przypadła mi do gustu... Jakoś nie za dobrze wspominam naszą rozmowę.

 - Kto to? - spytała znudzonym tonem.
 - Jestem Rowan Fox. Ale mów na mnie Red - odparłam jednym tchem wyprzedzając Veronicę, która właśnie otworzyła usta.
 - A... po co tu przylazłaś? - nowa znajoma nie wykazała ani trochę zainteresowania.
 - Chciałabym się przyłączyć do was...
 - Do piratów? Ty masz pewnie z 15 lat, dziewczyno! - powiedziała drwiąco.
 - 16... - poprawiłam ją.
 - No i co z tego! Jesteś za młoda! Masz jakieś doświadczenie?!
 - Nie... - szepnęłam cichutko.
 - No właśnie! Więc...
 - Daj jej szansę. Ma magiczne moce - niespodziewanie w mojej obronie stanęła Veronica.
 - Jakie niby? - dalej ze mnie drwiła. Aż zagotowałam się w środku. Ile jeszcze będziemy ciągnąć tą męczącą rozmowę?!
Verry chyba zauważyła moją złość i odpowiedziała za mnie:
 - Potrafi nieźle władać ogniem. Może nam się przydać.
 - Ogień na statku to nie jest dobry pomysł. Spali się, utonie, a my razem z nim. Przecież jest z drewna!
 - Ale...
 - Nie przydasz nam się. Spadaj.
Tym zdaniem rozwścieczyła mnie na dobre. A ona niby się nadaje?! Też jest nastolatką! Chyba... Ale.. co to za różnica!
 - To gdzie mam iść? Muszę się teraz znowu wszędzie ukrywać, żeby mnie nie złapali i znowu nie wsadzili do tego piekła! Przez takich ludzi jak ty mam spaprane życie! Myślisz tylko o sobie!
Przewróciła oczami.
Cisnęłam w jej stronę kulą ognia. Jej czarne, lśniące włosy liznęły płomienie.
 - Ty ciemna maso - wycedziłam przez zęby - ty wredna, bezduszna...
Nie dokończyłam, bo Verry przycisnęła swoją dłoń do moich ust.
Elizabeth nawet nie pisnęła, tylko z udawanym spokojem pobiegła ile sił w nogach do najbliższego źródła wody. Jednak w jej oczach widziałam przerażenie.
 - Coś ty zrobiła! - warknęła w moją stronę - Wynoś się stąd!
Bez słowa pobiegłam w stronę plaży.

No to sobie nagrabiłam... Nie mam po co tam wracać.
Szkoda, ta Verry była ciekawą osóbką.
 - Red! - usłyszałam za sobą krzyk. Co jeszcze? Nie dość pokazałam? Teraz sytuacja wygląda jeszcze gorzej.
 - Red! - wrzask był głośniejszy - Zaczekaj! To Arven decyduje, kto jest z nami a kto nie... - dodała nieco ciszej - wracaj! Nie chcę, żeby cię złapali!
Że co niby?