Przewróciłem oczyma. Jestem jedynym facetem na pokładzie i powinienem
iść z nią choćby dlatego, żeby ją ewentualnie chronić. Lecz jakbym
powiedział to Arven, to pewnie by się zdenerwowała, i przyjęłaby, iż
uważam że mężczyźni są silniejsi od kobiet, co w praktyce zupełnie mija
się z prawdą. Bardziej jednak ciekawiło mnie gdzie też ona się
wybiera. Czy to poważna misja, czy może tylko ucieczka od nudy i
obowiązków? Po rozpatrzeniu sprawy zdecydowałem jednak, że jak mam pilnować to pilnuję.
Poza tym Arven może mieć rację. W końcu przecież to Czarna Perła,
znajdzie się na nią wielu chętnych. Zawsze pozostawała też nadzieja, że następnym razem Arven może weźmie mnie ze sobą. Popchnąłem lekko drzwi kajuty,
które wydały z siebie tylko skrzypnięcie i otworzyły się pod naciskiem
mych dłoni. Przebiegłem przez długi korytarz i wyszedłem na pokład. Było
jeszcze wcześnie. Słońce wynurzało się dopiero zza horyzontu, a mewy
już rozpoczęły swą poranną ,,Balladę’’. Zimny powiew wiatru rozwiał moje
włosy na wszystkie strony. Wyjąłem z torby lunetę i zacząłem
szukać Arven, która jak się okazało, dobiła już do brzegu. Uśmiechnąłem się pod nosem i czując coraz mocniej zaciskające
się na mym ramieniu pazury powrotem schowałem urządzenie. To Mortem
siedziała na mym ramieniu bacznie mi się przypatrując i przekrzywiając
zabawnie swoją główkę.
- No cóż, mała, najwidoczniej zostaliśmy sami - westchnąłem.
<Arven?Co w tym czasie działo się u ciebie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz